Tegoroczne Hell's Gate zaskoczyło nawet organizatorów

Legendarne wyścigi Extreme Enduro Hell's Gate (Wrota Piekieł) rozgrywane w północnych Włoszech w tym roku pokazały naprawdę demoniczną twarz. Normalnie około dziesięciu zawodników dojeżdża do mety, w miniony weekend było ich tylko dwóch. Douge Lampkin, dwunastokrotny mistrz w trialu był pierwszy, natomiast drugi i ostatni linię mety minął Graham Jarvis. Po raz pierwszy w siedmioletniej historii Hell's Gate, zawody ukończyła tak mała liczba zawodników. Przed rokiem zawody ukończyło siedmiu zawodników, natomiast dwa lata wcześniej było ich ośmiu. Taddy, który wygrał dwie ostatnie edycje zawodów Hell's Gate, w porannym wyścigu prowadził. Jednak wczesnym popołudniem wywrócił się na oblodzonym zakręcie. Próbował kontynuować walkę, ale z powodu awarii motocykla i mocnego uderzenia w głowę nie mógł bezpiecznie pokonać dalszej trasy. Siły pozostawił zapewne na nadchodzące zawody w Anglii - The Tough One.

"Ostatnio sporo wygrywałem, więc chociaż jestem trochę rozczarowany wiem, że nie jest to koniec świata." - powiedział reporterom po wyścigu. Czujemy pewien niedosyt z powodu nieszczęśliwego upadku polskiego zawodnika. Jednak nadal trzymamy za niego kciuki i liczymy, że w Anglii pokaże jak zwykle wysoką klasę.