Motocykle  »  Katalog motocykli  »  Yamaha R1 i R6 2008
Yamaha R1 2008

Yamaha R1 i R6 2008

2008-07-04 - R. Branson     Tagi: Yamaha, Yamaha R1, Yamaha R6
Model 2008 Yamaha R1 jest, za wyjątkiem wzoru malowania, identyczny w porównaniu z modelem 2007. Jaka więc jest Yamaha R1 w wersji na lata 2007/2008? Odpowiedzi na to pytanie szukaliśmy wspólnie z dwoma zawodnikami, którzy ścigają się na tych motocyklach - Konradem Kamińskim - "Kacprem" -, który w tym roku startuje w Fiat Yamaha R1 Cup oraz Krzysztofem Szymańskim, który z kolei rywalizuje na motocyklu Yamaha R6 w klasie Superstock 600 Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski. Zanim zaczniemy mówić o dzisiejszej R1 wspomnijmy, jak to wszystko się zaczęło. Był rok 1998. Kawasaki brylowało swoim ZX9R, Honda na wzór topowego sportowego motocykla kreowała swoją CBR900RR, a Suzuki nie bardzo wiedziało, co zrobić z mulastą RF900. To właśnie wtedy Yamaha podłożyła pod tym wszystkim przyczepę Semtexu, po czym beznamiętnie nacisnęła na przycisk detonatora. Gdy opadł kurz, pozostały tylko szok pourazowy i niedowierzanie, z których reszta japońskich producentów wychodziła długie lata. Szok był o tyle większy, że atak przyszedł znienacka. Yamaha nie obnosiła się ostentacyjnie z budową nowego, przełomowego, motocykla sportowego, jak to często mają w zwyczaju producenci, aby nakręcać „ssanie" rynku na nową maszynę. Po prostu zbudowała go i po dziś dzień jest on uważany za całościowo najbardziej udany motocykl klasy jednego litra. Maszyna ta była zaczynem do powstania nowej klasy Superbike o pojemności 1000. Dotychczasowe 750-tki zostały zastąpione właśnie litrami zdobywającymi w owym czasie coraz większą popularność, z których pierwszym była konstrukcja Yamahy. R1 od swej premiery zdobyła uznanie tak wyczynowych sportowców, jak i stunterów oraz zwykłych śmiertelników. Sportowe sukcesy tego modelu to temat na prawdziwą encyklopedię. Wystarczy rzut oka na Mistrzostwa Świata WSBK, aby wyrobić sobie zdanie na temat możliwości tego motocykla. Także na polskim podwórku, zarówno w klasie Superstock 1000, jak i Superbike, liderzy dosiadają R1. Podobnie jak w przypadku jej mniejszej siostry - R6, motocykl zaskarbił sobie sympatię amatorów ścigania się, czego odzwierciedleniem są liczne puchary markowe organizowane na całym świecie, w tym także Fiat Yamaha Cup w Polsce.
Mocna, piękna, dopracowana do perfekcji. Na tym moglibyśmy zakończyć podsumowanie naszego testu nowej Yamahy R1. Jeżeli raz wsiądziecie na ten motocykl, to staniecie się jego fanem i jeżeli już postanowicie zmienić motocykl, to tylko na nowszy model R1. Dzieje się tak dlatego, że „litr" Yamahy to doskonała kombinacja dopracowanej techniki, wysokiej jakości wykonania i ponadczasowego stylu. Jeśli jesteśmy jeszcze przez chwilę przy stylu, to warto zauważyć, że Yamaha konsekwentnie utrzymuje kolejne modele R1 w duchu nawiązującym do tych poprzednich. Dzięki temu cała linia R1 od roku 1998 ma wspólne geny i wspólne akcenty stylistyczne. Dziś techniczne dywagacje odkładamy na bok i skupiamy się na tym, jak R1 zachowuje się na drodze. Stwierdzenie, że ten motocykl jest nieprzeciętnie dynamiczny byłoby zwykłym truizmem. Mniej doświadczeni kierowcy będą mieli tutaj spore problemy z odkręcaniem na maksa, jako że utrzymanie wtedy przedniego koła przy nawierzchni może być mocno kłopotliwe. Szczególnie, jeśli mówimy o gorszej nawierzchni, która lubi lekko podbijać koła. Moc silnika dostarczana jest zdecydowanie i pewnie. Silnik ciągnie bez zająknięcia. Ponadto mnóstwo mocy dostępne jest już w niskim i średnim zakresie obrotów. Do wyrwania sprzętu na gumę wystarczy 4-5 tyś obrotów... Uzupełnieniem tego bardzo pozytywnego obrazu jednostki napędowej jest precyzyjna skrzynia biegów. Po raz pierwszy w tej generacji R1 Yamaha użyła sprzęgła antyhoppingowego. Spisuje się ono znakomicie, nie wprowadzając nadmiernego luzu w układzie przeniesienia napędu.

 

Zawieszenie tego motocykla to rezultat całej dekady rozwijania koncepcji R1. Bez większych modyfikacji można na tym zawieszeniu wystartować w poważnych zawodach. W przypadku codziennego wykorzystania motocykla, fabryczne nastawy są rozsądnym kompromisem pomiędzy sportową twardością, a komfortem przydatnym w czasie jazdy po ulicy. Jako, że zawias dysponuje pełną regulacją, każdy zainteresowany znajdzie odpowiednie dla siebie ustawienia. Jak na maszynę o pojemności 1000 cc motocykl jest wyjątkowo poręczny. Gdy już szybko złożymy maszynę w zakręt, będziemy w stanie precyzyjnie utrzymać kierunek jazdy i wcześnie nawijać gaz na wyjściu z niego. Tak na hamowaniu, jak i przy przyspieszaniu motocykl jest stabilny i przewidywalny. Nawet w przypadku wyczynowej jazdy po torze, dobrze ustawione zawieszenie ograniczy do minimum wszelkie przejawy „łapania ryby", czy shimmy. Testowana przez nas generacja jest sporym postępem w odniesieniu do wcześniejszych modeli i konkurencji.

Miłym dodatkiem są nowe, sześciotłoczkowe hamulce. Piszę o nich, jako o dodatku, bo te wcześniejsze radziły sobie doskonale i po dziś dzień stosowane są w innych modelach Yamahy. Szkoda, że układy nie są wyposażane fabrycznie w stalowe przewody hamulcowe. Wyraźnie poprawiają one wyczucie i dozowalność hamulców. Zwiększają ponadto odporność układu hamulcowego na ekstremalne obciążenia na torze.Jeszcze słowo o samym obcowaniu z tą maszyną. R1 zawsze wyróżniała się na tle konkurencji wysokim komfortem. Ergonomia tego motocykla stoi na najwyższym poziomie. Nawet dłuższe wypady nie są straszne dla użytkownika tej maszyny. Warunkiem komfortowego podróżowania jest jazda solo. Pasażer nie tylko wprowadza sporo niestabilności do zachowania sportowego motocykla, ale także obciąża kierowcę przy każdym hamowaniu i przyspieszeniu. Wysoko podciągnięte podnóżki, wysoko poprowadzone wydechy oraz brak uchwytów będą solidnymi argumentami do wyperswadowania wspólnych lotów napalonej pasażerce.Minusem w przypadku tej maszyny jest brak schowka. Nie oczekuję tutaj, aby w sportowej maszynie mieścił on kask integralny, ale dobrze jest czasem mieć gdzie schować spray do opon i inne drobiazgi, które w przypadku wypadu na tej maszynie trzeba zabrać w plecaku. Dużym minusem, na tle konkurencji, jest brak wyświetlacza zapiętego biegu. Oczywiście można obejść się i bez tego, ale dodanie tego gadżetu ułatwia życie w czasie walki w miejskiej dżungli, a początkującym pomaga także na torze.Yamaha R6 model 2008

Popularność sportowej klasy średniej, czyli 600, na dobre uformowała się w latach 90. Honda w owym czasie święciła triumfy ze swoim modelem CBR600F. Yamaha nie dysponowała motocyklem dostatecznie szybkim, aby przełamać dominację Hondy oraz coraz mocniejszą pozycję Suzuki. Przełom nastąpił w roku 1999, kiedy świat ujrzał maszynę o nazwie R6. Nowy motocykl znokautował konkurencję, która długo nie mogła dojść do siebie, tak jeśli chodzi o sprzedaż, jak i wyniki sportowe.

Od tego czasu Yamaha stale utrzymywała model R6 na absolutnym topie, modyfikując i usprawniając swoją 600. Rok 2006 to kolejne mocne uderzenie japońskiego producenta, po którym konkurencja z głuchym jękiem opadła na deski rynkowego ringu. Nowa, ultra kompaktowa R6 z kosmicznym silnikiem kręcącym się do obrotów osiągalnych do tej pory dla silników turboodrzutowych, rozstawiała resztę stawki po kątach, tak na torze, jak i na ulicy. Dziś mamy rok 2008 i kolejna generacja sportowych 600 Yamahy staje do rywalizacji z maszynami innych producentów. Zgadnijcie, kto ponownie jest faworytem?

Aby powyższe komplementy pod adresem R6 nie były gołosłowne dodam tylko, że najnowszy model Supersporta Yamahy wygrał w cuglach tegoroczną rywalizację w konkursie Master Bike. Ponadto niezłe wyobrażenie o potencjale tej maszyny daje rywalizacja w mistrzowskiej klasie Supersport 600 WSBK. Na naszym podwórku, od początku sezonu, praktycznie każde pudło w klasie Supersport 600 okupowane jest właśnie przez R6. Wrodzony talent do ścigania zaowocował, w przypadku tej maszyny, licznymi pucharami markowymi.

Nie będzie żadnym wyolbrzymieniem jeśli powiem, że R6 to maszyny podziwiane i hołubione. Dzieje się tak dlatego, że Supersport Yamahy to nie tylko moc, osiągi i suche parametry. To także styl i jakość wykonania. Dosiadając tego motocykla czujesz przez skórę, że obcujesz z maszyną, która wyrasta ponad konkurencję, która wyznacza nowe trendy. Rzućmy okiem, jakie trendy obowiązywały będą w tym i przyszły sezonie.

Najnowszy model jest zmodyfikowaną generacją, jaka gościła w salonach w ubiegłych dwóch latach. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Sam silnik to ponad 50 zmian, w tym przede wszystkim wprowadzenie układu Yamaha Chip Controlled Intake, usprawniającego wymianę ładunku w silniku w zakresie średnich i niskich obrotów. Zmiany dotknęły także zawieszeń, ramy oraz nadwozia.

Yamaha R6, to przede wszystkim motocykl dynamiczny. Jest to wynik wykorzystania bardzo mocnego silnika w bardzo lekkim motocyklu. Sama jednostka napędowa czuje się najlepiej powyżej 8000 obrotów, niemniej jednak w dolnym i średnim zakresie motocykl sprawuje się nienagannie i w pełni przewidywalnie. To doprawdy imponujące, że tak wysilona jednostka napędowa (blisko 216 KM / litr pojemności) może legitymować się tak wysoką kulturą pracy. Jest to oczywiście zasługa dopracowanego układu wtryskowego, odpowiedniego oprogramowania komputera sterującego silnikiem, a także wspomnianego układu YCC-I. Dla niedoświadczonego kierowcy łagodność R6, przy niższych obrotach, może być nieco zwodnicza.

O tym, że wielu uważa R6 za motocykl czysto torowy, przystosowany jedynie do jazdy po ulicy, decyduje w dużym stopniu zawieszenie. Jest ono tak naprawdę fabrycznie przystosowane do jazdy po torze. Geometria podwozia, mały rozstaw osi, zestrojenie - wszystko to sprawia, że sprzęt ten sam kładzie się w winkle, daje się wspaniale w nich kontrolować. Przekładanie R6 z kolana na kolano to czysta przyjemność, dostępna nie tylko dla wyczynowych jeźdźców, ale także amatorów, którzy lubią odwinąć na torze, czy choćby na krętej drodze o porządnej nawierzchni. No właśnie... nawierzchni. Radykalne, sportowe ukierunkowanie odbiera dużą część przyjemności z jazdy z tym motocyklem po dziurawych drogach, czyli takich jakie u nas dominują.

Ciekawostką jest fakt, że praktycznie od początku swojej egzystencji na rynku, R6 ma te same hamulce. Mowa tutaj o legendarnych już dziś czterotłoczkowych zaciskach kutych z jednego kawałka metalu. Moc i dozowalność tych hamulców są tak znakomite, że na przestrzeni lat nie wymagały żadnego usprawniania. W poszczególnych latach zmieniało się jedynie mocowanie zacisków, które teraz jest radialne. Przydałyby się jeszcze stalowe przewody hamulcowe.

Jeżdżąc na R6 zapomnijmy też o długich wakacyjnych wyprawach, romantycznych wycieczkach z pasażerem. Ten motocykl nie został do tego stworzony. Mimo to, pozycja za sterami jest bardzo wygodna. Pod względem wymiarów Yamaha R6 jest tylko nieznacznie mniejsza od modelu R1. W efekcie nawet osoby o dużym, dochodzącym do 190 cm, wzroście bez trudu znajdą za kierownicą wygodną pozycję. Również siedzisko zostało wyprofilowane tak, że przy normalnej jeździe znajdujemy się w bardzo wygodnej pozycji nad przednią owiewką. Tym, co jednak zniechęca do wspomnianych wyżej dalszych wycieczek, jest twarde zawieszenie, brak ochrony przed wiatrem i domagający się wysokich obrotów silnik. Zawiodą się także wszyscy, którzy liczą na pojemny schowek, wyświetlacz zapiętego biegu czy inne udogodnienia.




źródło:

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
1

Komentarze do:

Yamaha R1 i R6 2008

Yamaha R1 i R6 2008
Qba 2008-07-23 15:45
Heh ;-) Panowie macie duży błąd albo ktoś nie wie o czym pisze :-) Pozamieniane są pod fotkami nazwy motocykli, powinny być na odwrót. Łatwo to poznać R6 ma wydech z boku, R1 pod tyłkiem. :-) Pozdrawiam